Wiele par podejmując decyzję o rozstaniu zakłada, że jest to najlepsze rozwiązanie w danej sytuacji. Nie dając sobie szansy na mądre przeżycie kryzysu, zazwyczaj skazują siebie na ponowne błędy. W takich momentach życia rodzinnego, szczególną troską należy otoczyć dzieci, które ponoszą konsekwencje rodzinnych kryzysów.
W gabinecie bardzo często słyszę od klientów „dla dobra dzieci rozejdziemy się aby nie musiały tego widzieć/słuchać/znosić”. Niewątpliwie, jest to bardzo wygodna argumentacja, która -w poczuciu wielu par- zwalnia z obowiązku pracy nad związkiem każdego z partnerów.
Niestety, tylko nieliczne osoby zgłaszają się z problemem i mówią „nie potrafię z nią/nim rozmawiać o trudnych sprawach ale chcę – również dla dobra dzieci – nauczyć się, chcę dać sobie jeszcze ostatnią szansę”. Taka postawa wymaga pewnego poziomu dojrzałości, odpowiedzialności oraz chęci w działaniu.
Z praktyki wynika, że poruszany w rozmowach temat „dobra dziecka” nie ma odzwierciedlenia w dalszych indywidualnych zachowaniach rodzica. Nie jest tajemnicą, że dzieci stają się niemymi świadkami/obserwatorami emocjonalnego cierpienia rodzica oraz jego frustracji. Bez względu na zachowanie rodzica przeżywającego kryzys, jedno powinno być stałe – dziecko ma mamę oraz tatę a każdy rodzic we własnym zakresie powinien zrobić wszystko aby te słowa nie stały się pustymi, bezwartościowymi definicjami w języku codziennym. Od postawy każdego rodzica zależy czy oraz w jaki sposób dziecko nie będzie doświadczało skutków kryzysu w relacjach między mamą i tatą.
Ogromny wpływ na pokonanie kryzysu w rodzinie ma szacunek. Jeśli w rodzinie ten termin nie był obcy, to zazwyczaj takie pary traktują siebie oraz dzieci podmiotowo i liczą się z emocjami dzieci (a nie przedmiotowo). Jeżeli rodzic szanuje sam siebie oraz rodzinę którą współtworzył, to we własnym zakresie dba o to, aby dziecko nie doświadczało przemocy emocjonalnej jaką jest alienacja rodzicielska.
O narastającym problemie alienacji rodzicielskiej oraz jej skutkach mówi się od zaledwie paru lat w Polsce.
Dziecko oddzielane od prawidłowo postępującego rodzica – zarówno w sensie fizycznym oraz psychicznym- w dłuższej perspektywie jest narażone na zaburzenia w sferze emocjonalnej oraz psychofizycznej (szeroko rozumiane zaburzenia w rozwoju psychofizycznym dzieci oraz młodzieży). Postawę naganną oraz demoralizującą względem dziecka prezentuje osoba (alienator lub alienatorzy), która dewaluuje i deprecjonuje rolę rodzica w procesie wychowawczym. Bez względu na świadome czy nieświadome działania/motywy alienatora, rodzina doświadczająca tej formy przemocy emocjonalnej powinna zostać objęta opieką ze szczególnym uwzględnieniem ochrony dziecka i jego podstawowych potrzeb. Każdy rodzic niezależnie od okoliczności winien jest stworzyć dziecku wszelkie warunki – aspekt psychologiczny oraz fizyczny – do prawidłowego rozwoju.
Czego dziecko zdrowe psychicznie nie chce usłyszeć o swoim rodzicu:
TWOJA/TWÓJ
- matka/ojciec nie kocha cię, nie ma na ciebie czasu, bo ma nowe dzieci w nowej rodzinie,
- matka/ojciec nie umie się tobą zająć, przy niej/nim znowu coś złego się tobie stanie,
- będziesz się matki/ojca słuchać to skończysz jak ona/on,
- matka/ojciec jest głupa/i
- matka/ojciec jest nieudacznikiem, alkoholikiem itp.,
- ta lista nie ma końca, tak jak lista negatywnych komunikatów, które dziecko musi odebrać i przeżyć. Parafrazując Zofię Nałkowską „to alienatorzy dzieciom zgotowali ten los”.
Rodzic opuszczający/zmuszony do opuszczenia na stałe dziecko pozbawia dziecko własnych wzorców osobowych. Podobnie dzieje się w rodzinach, w których jeden z rodziców (lub dwoje) są izolowani od własnego dziecka, ośmieszani przed dzieckiem oraz poniżani w oczach dziecka.
Kim zazwyczaj jest alienator/alienatorzy? Postawę tę może przejąć rodzic, dziadkowie, nowi życiowi partnerzy, ciocie oraz inne osoby chcące odreagować na bezbronnym dziecku.
Alienator swoimi działaniami pozbawia dziecko podstaw takich jak: poczucie przynależności, miłości, wsparcia, zaufania oraz bezpieczeństwa. Bardzo często doprowadza do izolacji od rodzica, demoralizacji oraz autodestrukcyjnych zachowań dziecka. Działania alienatora w wielu aspektach są spójne z działaniami sekt.
Charakterystycznym i skrajnym przypadkiem procesu alienacji rodzicielskiej jest życiorys młodej pary zamieszkującej u rodziców, która została odseparowana na przestrzeni lat od własnego dziecka – pięciolatki. Bezradność rodziców oraz brak wsparcia społecznego połączonego z konformizmem sąsiadów i pozostałych członków rodziny stał się siłą napędową procesu alienacji rodzicielskiej. Ten przykład jest wart szczególnej uwagi ze względu na fakt, że nie towarzyszy mu konflikt rodziców (na co wskazywanie jest częstym nadużyciem) lecz do potrzeby samorealizacji w świecie urojonym/wykreowanym przez alientora. Tu alienator realizuje wyłącznie swoje potrzeby (dominacji, kontroli), nie licząc się z konsekwencjami dla zdrowia i życia alienowanego dziecka oraz rodzica. Alienatorka – w tym przypadku babcia pięciolatki, wykształcona kobieta o zgrozo pedagog! – od pierwszych dni intensywnie sprawowała opiekę nad wnuczką. Starała się przy tym zaznaczać, jak bardzo zależy jej na spokojnym powrocie synowej do zdrowia, bo jej samej nikt nigdy nie pomagał. Jeszcze będąc w szpitalu pouczała pielęgniarki jak powinny zajmować się dzieckiem (nie używała słowa wnuczka). W owym czasie nie napotkała sprzeciwu ze strony personelu medycznego-wręcz przeciwnie. Matka dziecka słyszała wielokrotnie jak “świętą” kobietą jest teściowa. Dalsze lata młodych rodziców były jedynie kontynuacją zachowań i eskalacją procesu alienacji rodzicielskiej. Młodzi rodzice na przestrzeni tych pięciu lat stosowali jedną znaną im bierną postawę „dla świętego spokoju, aby nie krzyczała, aby nie robiła już przykrości, aby się nie mściła”.
Jak mogli to znosić? – stałe wizyty u psychiatry, które regularnie planowała „troskliwa” babcia. Wizyty owe w późniejszym czasie stały się elementem szantażu emocjonalnego wobec rodziców „nikt nie da bezdomnym wariatom dziecka pod opiekę”.
Czy okłamywali lekarza psychiatrę? Nie. Oni po prostu czuli się tak źle, że bez antydepresantów nie potrafili funkcjonować.
Alienatorka miała w zwyczaju mówić „och te moje dzieciaki nie uniosły ciężaru rodzicielstwa, jak dobrze, że mają mnie – tylko przy mnie przeżyją”. Była tak skuteczna, że po pięciu latach dziecko traktowało rodziców jak starsze rodzeństwo.
Dlaczego rodzice na czas nie zareagowali? Obawiali się silnej i autorytatywnej „babci” alienatorki – wszak „wychowano” ich na ofiary przemocy emocjonalnej.
Każdy rok był kolejnym ciężarem nie do udźwignięcia. Obawa przed utratą prestiżowej pracy (lecz mało płatnej), którą „załatwiła” babcia-alienatorka oraz obawa przed zemstą, którą potrafiła w białych rękawiczkach doprowadzić do zamierzonego finału paraliżowała przed wyprowadzką. Dla młodych rodziców najgorsze było przeświadczenie, że „ona tu wszystkich zna” i dużo może – tak charakterystyczne dla lokalnych społeczności.
Jakie sygnały odbierało ich dziecko? Co zazwyczaj słyszało od alienatorki?
okazywanie rodzicom dziecka braku szacunku – werbalnie /niewerbalnie,
obelgi słowne ze strony alienatorki kierowane do rodziców dziecka,
pozwalanie i zachęcanie dziecka do używania siły względem rodziców (zabawa w kopniaki, szczypawki, plucie),
nie wpuszczanie rodziców do domu, do kuchni – zamykanie drzwi,
demonstracyjne wyrzucanie do śmieci posiłków przygotowanych dla dziecka przez rodziców,
proponowanie rodzicom alkoholu przy dziecku oraz osobach trzecich mówiąc „przecież lubisz wódeczkę” – choć rodzice unikali alkoholu, zakładali, że może to zostać wykorzystane.
Jaki jest finał? Rodzice wraz z dzieckiem dosłownie uciekli z domu alienatorki oraz zerwali wszelkie kontakty z rodziną, która zupełnie nie rozumiała ich „nagannego” zachowania się względem tak “troskliwej” babci. Przez telefon usłyszeli „za co wy ją tak nienawidzicie, za co ta kobieta ma tak cierpieć, przez was umrze, wykończyliście ją”. Babcia alienatorka demonstrując swą krzywdę i ból znalazła się w szpitalu z podejrzeniem zawału serca, którego – na jej nieszczęście – nie zdiagnozowano.
Młodzi rodzice mają przed sobą bardzo daleką drogę do pokonania, ponieważ zaczynają życie od nowa a córeczka nie rozumie tych zmian.
Dziś można powiedzieć, że uratowali dziecko i siebie. Od nowa budują życie rodzinne, zawodowe. Poznają nowych ludzi i szukają przyjaciół, bo ich nie mieli.
Tragedią w życiu dzieci jest uświadomienie sobie, że „moje 50%”(od mamy) lub „moje 50%”(od taty) jest bez wartości – tak mówi/sugeruje alienator. Zachowania alienatora zazwyczaj sprowadzają się do zadawania dziecku bólu psychicznego (świadomego/nieuświadomionego) – często przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Jak wynika z moich doświadczeń alienator tłumaczy swoje zachowanie „gdy byłem/łam dzieckiem, też takie epitety słyszałam/łem i jakoś żyję”. W takich sytuacjach zastanawiam się czy alienator żyje czy jedynie egzystuje bez nadania sensu swego istnienia?
Z różnych powodów dorośli wchodzą w rolę alienatora. Nie zmienia to jednak faktu, iż najbliższe środowisko czy dalsi członkowie rodziny, przyjaciele rodziny oraz środowisko, w którym funkcjonuje dziecko winni są przeciwdziałać alienacji rodzicielskiej.
Alienator/alienatorzy -jak każdy przemocowiec-nie działa w próżni. Bardzo często w procesie alienacji rodzicielskiej czyli przemocy emocjonalnej wobec dziecka i rodzica uczestniczą osoby trzecie, które powinny być głosem rozsądku dla alienatora. Alienator/alienatorzy ośmieszając, pomawiając i obrażając właściwie postępującego rodzica robi to na forum publicznym szukając poklasku. Częstą taktyką alienatora jest wyrażanie negatywnych komunikatów kierowanych do rodzica w formie żartu “z uśmiechem na ustach”. Bierna postawa środowiska jest sygnałem dla alienatora, że jego działania są akceptowane i oczekiwane. Jeszcze nie tak dawno normą było bicie dzieci (np. na ulicy) a dziś normą jest reagowanie na bicie dziecka (np. dzwoniąc na policję). Mówiąc o alienacji rodzicielskiej stale mówimy o tej formie przemocy, której skutki są widoczne w zachowaniach dzieci oraz rodziców, podobnie jak siniki po biciu. Trzeba jedynie chcieć zobaczyć – nie wystarczy patrzeć. Alienator deprecjonując, obrażając, pomawiając właściwie postępującego rodzica rani po pierwsze dziecko i obniża jego poczucie własnej wartości.
A kto pomoże dorosłemu, który dorastał i ukształtował się w przemocowym procesie alienacji rodzicielskiej?
Wypowiedz się na forum klikając w przycisk
źródło: psycholog-mediator.pl
grafika: pixabay